Równina.

[Rosa]

Nie mogę ich nie robić.  Wtedy wilkołaki zniszczyłyby wszystko

[Amelia]

-Gdybym mogła robić takie bariery byłabym najszczęśliwszym zrebakiem na ziemi.Nie rozumiem czemu ciebie nie cieszy uczucie że ratujesz komuś życie.Chyba że ratujesz osoby których nie lubisz...jak mnie.-Wstałam i wyszłam.

[Amelia]

Wleciałam i usiadłam czekając na siostrę.
Po chwili dołączył do mnie Arrow.

[Saphira]

Weszłam.
-Czy ja też latam?-spytałam

[Amelia]

Wzruszyłam ramionami.
-To dość trudne ale jak będziesz dużo ćwiczyć do się nauczysz.-Powiedziałam i zaczęłam skubać trawę.

[Saphira]

Dołączyłam do siostry.
-A nauczysz mnie?

[Amelia]

-Mhm...ale musisz mnie bezwzględnie słuchać, ok?

[Saphira]

-No dobra. Zaczynajmy.

[Amelia]

Rozłożyłam skrzydła i bez wysiłku uniosłam się kilkanaście centymetrów nad ziemię.
-Zacznij mocno machać skrzydłami.-Powiedziałam wznosząc się na kolejne kilkanaście centymetrów.

[Saphira]

Zaczęłam mocno machać skrzydłami i podniosłam się lekko nad ziemię.

[Amelia]

Uśmiechnęłam się.
-Całkiem, całkiem. Dasz radę trochę wyżej?

[Saphira]

Pod leciałam wyżej. Nie sprawiało mi to już takiej trudności.

[Amelia]

Wylądowałam.
-Oszczędzaj skrzydła.-Ostrzegłam i szepnęłam coś do ucha lisowi.

[Shayla]

-No no-powiedziałam wlatując i składając skrzydła.

[Saphira]

Zaczęłam oszczędzać skrzydła.
-Mama!-krzyknęłam i podleciałam aby się przytulić.